sobota, 14 grudnia 2013

Wymęczona szkatułeczka:)

Ta niewielka szkatułka, którą dziś pokażę, czekała na finisz kilka miesięcy:) Chyba jeszcze wiosną pomalowałam ją pastelową orchideą i nakleiłam  na bokach i po przekątnej serwetkowe, brązowe niby-koronki.
 I tu utknęłam, nie wiedziałam co dalej mam z nią robić:)  Dopiero przed targami się zmobilizowałam, bez przekonania dokleiłam róże, wciąż mi jednak coś brakowało, więc w ruch poszła srebrzysta konturówka, która pokryła brązową  niby -koronkę. Potem oczywiście duużo patynki czarnej i brązowej.
Efekt końcowy nie do końca mnie zadowolił, ale komuś się bardzo spodobała.:)
Kolory w oryginale są takie, jak na 2 pierwszych zdjęciach. 






Morał z tego taki, żeby bez kompletnego pomysłu nie naklejać serwetek..... bo potem człowiek się męczy i męczy, a efekt i tak jest taki wymęczony:)

7 komentarzy:

  1. Wymuskana jest, chyba nie musisz narzekać, zazdroszczę nieco i pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Żle nie wygląda. Najważniejsze że podoba się obdorowanemu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Według mnie wygląda bardzo dobrze - doceniam koronkową robotę przy koronkach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No i całkiem fajnie wyszła! Koronki bardzo lubię a z różyczkami to jeszcze bardziej! I nie dziw, że się spodobała! Na pewno drugiej takiej w całym wszechświecie nie ma!
    Pozdrowienia Grażynko!

    OdpowiedzUsuń
  5. Może i wymęczona, ale wyszła cudnie. Koronka jest piękna, robi wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie się tam Twój wymęczony efekt bardzo podoba, koronki cudne:)

    OdpowiedzUsuń